środa, 27 listopada 2013

Czemu Pingwin nie bawi się w poetkę i ni nie rozbrzmiewa na krze?

Bo Pingiwn ma chwilowo klasyczny zapier... i dalej wszyscy wiedzą co następuje.
Także jak Pinwin się wynurzy spod sterty, to napisze coś konstruktywniejszego.

niedziela, 17 listopada 2013

Avantasia - The Scarecrow, czyli Co Rozbrzmiewa Na Krze(3)

http://www.youtube.com/watch?v=1958TJEK578
 "I'm the one to dare the weak, to push you all over the pain." - Jestem tu po to, by ośmielić słabych, by wypchnąć cię z cierpienia.
Szewc bez butów chodzi.
Studenci psychologii to w większości ludzie, którzy mają problem z samymi sobą.
Najsmutniejsi najczęściej się śmieją.
Ludzie bez szans i perspektyw pocieszają załamanych możliwym brakiem jednej z perspektyw.
Jakie to niereligijne, niesprawiedliwe. Ludzie, którzy pomagają innym zazwyczaj nie mają już nic do stracenia albo sami są opleceni we własne problemy. I nigdy nie mówią. Zawsze słuchają.
Intro powala na kolana i zmusza do błagania o więcej.

środa, 13 listopada 2013

Pingwin Bawi Się w Poetkę (3)

Dość emocjonalny. Potrzebny. Dedykowany Czarnemu Wikaremu.

 Z pewnego powodu.
I mogę tylko patrzeć, jak kolejny kawałek mojego serca odrywa się i odchodzi.
Nie bez bólu.
Nie bez łez.
Nie jestem z tym pogodzona
I nigdy nie będę.
Nie umiem.
Na taki moment nawet mimo świadomości nie można się przygotować.
Bo to tak jak nie wydzielać kortyzolu przed obudzeniem zgodnym z zegarem biologicznym.
To jest trudne do przeżycia.
I wcale za każdym razem nie uodparnia mocniej na kolejne takie wydarzenia.
Ale da się to przeżyć.
Bo skoro boli, to się żyje.
Ale gdy się czuje już tylko ten ból,
bez przerwy, bez ustanku
To tak, jakby się już umierało.
Jakby życie samo wolało się już skończyć, niż być takie.
Życie jest mądre, tylko ludzie beznadziejnie głupi.
Bo co mi po „rzyciowych mondrościach”
gdy nie potrafię, nie mogę ich wcielić w życie?
Przestaję widzieć sens, widzieć cokolwiek.
Pusto.
Pusto.
Pusto.

niedziela, 10 listopada 2013

I tak w koło Macieju...

Czasem patrząc na ludzi dookoła mnie zadaję sobie pytanie: Co ja tu robię? Kim jestem? Dla siebie, świata, najbliższych?
Fakt, wygląda to trochę jak choroba Alzheimera w zaawansowanym stadium na pierwszy rzut oka. Ale to są zwykłe pytania, najtrudniejsze jakie możemy sobie zadać. I zadajemy je często. Czasem znajdujemy odpowiedź, ale nigdy nie dokonujemy tego sami. Dopiero inni ludzie mogą wyciągnąć nas z tej matni, labiryntu samooceny i poczucia własnej wartości. Odpowiedź na to pytanie wymaga współpracy pomiędzy nami samymi i innymi ludzmi. To jest chyba ten najtrudniejszy punkt. Tak naprawdę to chyba nigdy nie uzyskamy pełnej i obiektywnej odpowiedzi od świata. Świat się cały czas zmienia, pędzi do przodu i ani myśli się zatrzymać. A ludzie dookoła jak liście na wietrze...
Pytania te zadajemy sobie czasem zachowawczo, czasem z ciekawości, a czasem z przeczucia, że za chwilę stracimy samych siebie, albo gdy dociera do nas świadomość, że to już się stało. I nie mieliśmy na to wpływu. Zdajemy sobie sprawę, że to były tylko konsekwencje naszych działań.
A potem zaczyna się coś niezwykłego. Ciało zaczyna pracować razem z duszą, mózg analizuje wszystko, co pamięta, a świadomość idzie na urlop. Analizujemy i przewartościowujemy swoje życie, działania, cele. I nigdy nie jesteśmy potem tacy sami.
Pojawiają się nowe pytania. Dylematy. Widzimy nowe drogi, a niektóre ze starych zamykają się bezpowrotnie.
Wszystko zaczyna się od początku. Koło się zamyka z nami w środku.

środa, 6 listopada 2013

Three Days Grace - Never Too Late, czyli Co Rozbrzmiewa Na Krze(2)

Od kilku dni słucham w kółko tej piosenki.

Nigdy nie jest za późno. Żeby porozmawiać. Żeby zacząć żyć. Żeby kochać. Żeby się pozbierać. Żeby zacząć coś na nowo. Żeby spojrzeć na coś z innej perspektywy. Zawsze jest za późno, żeby się poddać. Żeby zrezygnować. Chyba, że to ma sens. 

sobota, 2 listopada 2013

Pingwin bawi się w poetkę (2)

I kolejna seria na Krze, to znaczy kontynuuję publikowanie moich wypocin wierszokleckich.

Nie ma lekarstwa na życie.

Czym się leczy duszę?
Czynami?
Słowem?
Dźwiękiem?
Nie.
Ale leczy się ją.
Czasem.
Przypadkiem.
Może nawet Samotnością.
A może tylko Samotnością?
Nie ma lekarzy duszy.
Tu panuje medycyna alternatywna,
ta wchodząca ostatnią nitką szuby w krzywą Gaussa metoda.
Może mnie ktoś naprawić?
Ośrodek uczuć w mózgu mi się zepsuł, tak sądzę.
A może to uodpornienie na ludzi?
W końcu to tylko mała część mózgu jeszcze mniejszego istnienia.