poniedziałek, 3 października 2016

Jednak aktualnie.

Miałam sie w sprawach aktualnych nie odzywac za bardzo, no ale jednak nie.

Najkrótszy wiersz o frustracji, znacie?
Już
Kurwa
Brak mi słów.

Przyznaję, nie wiem czyjego autorstwa, ale w sedno trafiający bardzo.

A skąd frustracja?
A z tego, że w sprawę między lekarzem a pacjentką wpieprza się 83 i jeszcze trochę organizacie pozarządowych, 560 niepełnosprytnych i pół społeczeństwa polskiego.

Niechby jeszcze trochę logiki zaprezentować. Troszeczkę.

Kobieta zgwałcona będzie musiała urodzić dziecko. A może nie kobieta. Ja, ty, twoja siostra, dziewczyna, matka, żona, koleżanka. Teraz może, ale nie musi. Ale jak dochodzenie po gwałcie przeciągnie się powyżej 12 tygodni,  to musi. Odda? Tam, gdzie wiecznie jest potrzebna pomoc, będąc wytykana palcami, że o , puściła się zwyczajnie, nie żadne tam zgwałcona, i jeszcze wyrodna matka, bo oddała. Co z tego, że ledwo donosiła, nie ma możliwości fizycznych ani psychicznych wychować dziecka. No zdarza się tak w życiu, prawda, co dziecko winne, gwalciciel winny. To gdzie jest projekt zaostrzający kary za gwałt, kary, a nie darmowy wikt i opierunek na koszt państwa, żeby żadna z nas nie musiała stać przed takim wyborem?

Dzięku temu projektowi będę się mogła pożegnać z wymarzoną pracą leśnika, która wymaga niekaralności. Wszystko dzięki polskiemu absurdowi sądowniczemu i ludzkiej życzliwości. Zajdę w ciążę, niestety poronię. Życzliwa sąsiadka zawiadomi prokuraturę, że w poronieniu sobie pomogłam. Sądy, sądy. Sędzia uzna że kąpałam się w za gorącej wodzie i zbyt często przechodziłam koło palaczy. Może odstąpić od kary, ale wtedy nadal figuruję w krajowym rejestrze karanych. I po robocie, nie pohasam po lesie.

Wady płodu. Jeśli ktoś myśli, że takie straszne są wady wywołane trisomią 21 chromosomu, to niech lepiej nie szuka innych wad genetycznych. Albo niewykształcenie się ręki czy nogi. Uródź, kobieto, dziecko bez głowy, z resztą ciała w porządku. Bo nie ma wskazań do cesarskiego cięcia. Lekarz będzie bał się wykobać amniopunkcję, czyli zabieg podstawowy przy podejrzeniu wad genetycznych. Zwiększa ryzyko poronienia. Ktoś życzliwy posądzi lekarza o próbę wykonania aborcji.


Albo zagrożenie życia matki. BEZPOŚREDNIE. Czyli jak w wyniku ciąży pozamacicznej rozerwie ci jajowód i dostaniesz krwotoku, to może ci dadzą plasterek, żebyś sie jednak nie wykrwawiła, bo po ciąży.

Swój udział w tym wszystkim ma też mężczyna. I jak najbardziej w decydowaniu powinno brać udział oboje rodziców. Chyba że pan tatuś wyprze się dziecka, kiedy trzeba je wychowac i zapewnić byt, szczegóknie kiedy ma poważne problemy ze zdrowiem, albo będzie już wykastrowany po gwałcie.Szkoda, że w obecnych czasach rolę taty sprowadzono do materialnego utrzymania rodziny, a mamy do urodzenia dzieci.

Którys ze znajomych wrzucił na tablicę opowiastkę o okolicznościach narodzin Jana Pawła II. Matka miała nie donosić ciąży albo umrzeć przy porodzie. Zdecydowała się urodzić. I jej święte prawo tak zdecydować, choć było to w czasach międzywojnia. Nie wiem na ile owa historia jest prawdziwa, ale świetnie ilustruje możliwość wyboru.

Taka jeszcze mała uwaga, jak myslicie, kto skorzysta najbardziej na projekcie? Dzieci, rodziny, kobiety? Gówno prawda. Lekarze z podziemia aborcyjnego. Dla zdesperowanych kobiet ustalą takie stawki przy tak spartańskich warunkach, jak tylko się da.

Ktoś powie, że społeczeństwo zajęło się aborcją, a pod stołem przepychają CETA i TTIP. Takie było przecież założenie. Kobiety zajęte umieraniem po powikłaniach po lewej aborcji i te, które będą zajęte rodzeniem zdeformiwanych, ledwo żywych dzieci w dupie będa to miały. Przecież są tylko od rodzenia dzieci.

Podobno każde życie ma być chronione. To powiedzcie mi, jak mam sie uchonić przed urodzeniem dziecka chorego, przed samoistnym poronieniem, ciążą pozamaciczną, ciążą z gwałtu, ciąży i chorobie jednocześnie, jeżeli chce mieć dzieci. No, jak? Życiowe ryzyko. Także ryzykujcie sobie swoim życiem, nie moim i moich przyszłych dzieci.

Są ludzie, którzy chcą żyć w świecie w którym nie trzeba wybierać, nie trzeba mieć sumienia, odpowiedzialności, moralności ani odwagi do podjęcia decyzji. To niech żyją, w swoim oddzielonym od reszty świata rzeczywistego.

sobota, 13 sierpnia 2016

Kim mogłeś być?

 
Szybkie Pytanie od Messa.

Do dnia dzisiejszego mogłam zostać:
Malarką.
Tancerką.
Rysowniczką.
Gitarzystką.
Pisarką.
Tenisistką stołową.
Gimnastyczką.
Rowerzystką.
Kierowcą.
Denatką.
Dawcą.
Pewną siebie.
Przesiębiorcą.
Znaną personą.
Twoim rozmówcą - adwersarzem.
Wrogiem innej ilości osób.
Czyjąś inną ofiarą.
Pragnieniem.
Marzeniem.
Przekleństwem.
Lauretką.
Lepszym człowiekiem.
Byłą.
Wolną.
Nieszczęśliwą.


Znalazłabym coś jeszcze. Konluzja jest jedna - kimś innym.

A kim jestem? Dla każdego kimś innym. Bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

piątek, 24 czerwca 2016

Pobawmy się znowu, swoimi rzeczami.

Omnia mea mecum porto

13 III 2016

Jak to jest być zakładnikiem samego siebie?
Och, cudownie.
Sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem, wiatrem i oceanem.
Nikt nie przeszkadza w życiu
żadne niepożądane reakcje nie mają miejsca
Wszystko tam, gdzie powinno być.
Wyjście awaryjne na półce za szkłem.
Księżyc może być o dowolnej porze gdzie zechce
Słońca nie musi być za to wcale.
Liczą się tylko impulsy elektryczne.
żadnej nie potrzeba energii.

Bo ja wszystkie moje rzeczy noszę przy sobie.

niedziela, 12 czerwca 2016

Borem, lasem...

Takiego wpisu jeszcze nie było. Bywało tekstu więcej, mniej, bywały utwory, linki. Ale nie było zdjęć.

Do tych zdjęć ciężko napisać jakiś komentarz. Może jedynie taki, że za rogiem czai się zupełnie nieznane miejsce, z którego już się za ten róg wracać nie chce. Do takich miejsc potrzeba jedynie cichej kontemplacji powodzi chlorofilu z liści.
Nigdy Nie Nazwany Strumyczek

I Strumyczek od drugiej strony drogi.


Brzoza o trzech pniach.
 Takie drzewa w Puszczy Białowieskiej dały badaczom do myślenia - i patrząc po rosnących tam głogach, gruszach, kruszynach i kamieniach, o które się potykali nosem prosto w runo - wymyślili tam dawne osady ludzkie i Miejsce mocy. Koło brzózki rośnie sobie sporo kruszyny i derenia. A Miejsce Mocy? Każde drzewo ma swoją - las jest zatem naładowany energią.
Zwykła polska łąka.
Łąka. Najbardziej spokojne i paradoksalnie najbardziej ruchliwe miejsce. Wspaniały ekosystem, w którym może się dziać tyle, że nawet najbardziej obdarzonym fantazją ekologom się nie śniło.
Rdest wężownik i jaskry w pełnej okazałości.
Miejsca te mają być za jakiś czas objęte ochroną rezerwatu, zdaje się, nazwy Dąbrowa Oknińska - która ma się wywodzić od drzewiej tu rosnącej dąbrowy świetlistej

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Get someone's message in the bottle.

Są takie dni, kiedy nie wiesz, kim jesteś, jak się nazywasz.
Są takie dni, kiedy już nie wiesz, czy cokolwiek chce ci się robić.
Są takie dni, kiedy w sumie nic nie czujesz.
W ogóle.
Wszystko przestaje się liczyć.
Jesteś tylko ty i przestrzeń, pustka, nicość, przepaść.
Mijają kolejne takie same minuty.

Nigdy nie mówcie, że to chandra i że przejdzie. Czasem ustalone naukowo dwa tygodnie dla depresji mijają się z prawdą, a prawda z rzeczywistością.
Powiedzcie cokolwiek, odpowiedzcie. Odpowiedzcie. Nieme wołanie ciężko usłyszeć, szczególnie z bliskiej odległości.

Get someone's message in the bottle.

Machine Head - Message in the bottle

środa, 20 kwietnia 2016

A dawno wiersza nie było.


84.

14 IX 2015



Krok za krokiem
Metr za metrem
Minuta za minutą
Wiem, że jest
Przecieź czuję
Jeszcze empiryzm nie wkradł się w moje poznanie
Ale wiem, że poznam
Los i życie, które do mnie należy
I przyrzekam sobie przed Tobą
że ani historia ani nic na tym świecie
Nie przeszkodzą mi
Ten los i to życie
Kochać
Chronić
I próbować podawać szczęście
z cukrem, na małej łyżeczce.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Żyj i daj żyć innym.

Uwaga, jedziemy z grubej rury. Nadszedł czas na usystematyzowanie swoich poglądów na zagadnienia humanistyczne.

Jestem agnostyczką - jako, że istoty boskie (Trójca Święta, Allah, Jahwe, Budda, Ilmatar, Mokosz itp.) mają być na wyższym poziomie niż człowiek, to jako przedstwaicielka homo sapiens nie mogę jednoznacznie stwierdzić ich istnienia.

Nie ateista, nie ignostyk - agnostyk.

I wolnościowiec. Nie ma niczego, co ceniłabym nad moją wolność, wszelką wolność - do podejmowania decyzji o sobie, do brania odpowiedzialności za ich konsekwencje, do własnego życia.

Powinno zatem paść pytanie o moje zasady i wartości. Czego się można spodziewać po relatywistce i nihilistce ze skrzywieniem liberalnym? Wszystkich siedmiu grzechów głównych.


1. Wolność
Bez tego to ani rusz. Szlag mnie jasny trafia, gdy ktokolwiek mi chce wleźć z butami w moje życie, uzurpuje sobie prawo do decydowania o mnie, moim życiu i tym, co się będzie ze mną działo. Cenię sobie wolność innych, zatem z największa przyjemnością nie włażę na chama w ich życie nieproszona. I innym tego bronię - jedyna rzecz, poza wyrządzaniem faktycznej krzywdy, na którą się nie godzę.

2. Szczęście
Ja tam swoje życie po śmierci widzę jako to, że to co mnie tworzyło, czyli atomy - dalej idą w obieg i zasilają krąg życia. I to się w sumie dzieje cały czas - obumarłe komórki naskórka są pożywieniem dla roztoczy, one dla następnych żyjątek i tak się to toczy. Szczęście to cel mojego życia, a dokładniej szczęście osób i istot, które kocham. Moja wizja zbawienia czy tam czego chcecie. Krótko, prosto.

3. Bliscy
Nie rodzina, nie przyjaciele - tylko bliskie mi osoby. Jako podręcznikowy introwertyk nawiązuję mało trwałych kontaktów, zatem Ci, których zatrzymuję po odfiltrowaniu wszelkiej gawiedzi są dla mnie wyjątkowo cenni. A ich szczęście szczególnie, co wynika z punktu 2.

4. Poczucie bezpieczeństwa
Nic nie zagraża mi i bliskim, mogę działać dla ich i swojego szczęścia. Mogę się spełniać, rozwijać bez tracenia czasu na głupoty i rzeczy nieistotne.

5. Tożsamość
Czyli kim jestem. Tworzy ją moje pochodzenie. Ważna jest dla mnie Ojczyzna i tzw. ojcowizna, czyli mój dom. Owszem, jestem wolnym duchem, ale dom to nie budynek, ani nie miejsce, tylko atmosfera. Ostoja, spokój - bezpieczeństwo.

6. Przyjemność
Tak, hedonizm. O wiele łatwiej jest się rozwijać, gdy coś sprawia ci przyjemność, cieszy cię. Nikt chyba  nie lubi robić czegoś wbrew sobie. Taka swoista podstawa wolności.

7. Świadomość
Włączam w to wiedzę. Wiem, co się dzieje - mam kontrolę. Mogę podejmować świadome decyzje i świadomie brać na barki ich konsekwencje.

Jak każdy myśliciel, uważam, że to co wymyśliłam jest najlepsze. Ale jest najlepsze dla mnie. Innym szczęście da wspólnota, która dla mnie jest synonimem ucisku i udręczenia. Jedyną uniwersalną rzeczą do wyekstrahowania z wywodu jest samodzielne i świadome poszukiwanie swoich wartości, celów. Znalezienie swojej drogi zbawienia.

Szukajcie, a znajdziecie.

poniedziałek, 14 marca 2016

Właśnie rozjeżdżam walcem moje prawie czteroletnie drugie życie.



24 II 2015

***

A oto proszę państwa
POECI
Ich nikt nie rozumie
Poza papierem i atramentem
Dźwiękiem, obrazem nie gardzą
Jeśli oni inspirowali
Lub ich inspirują
Głowa, jak widać
W chmurach
Stopy
Ziemię obejmuja
Z czułością w stopniu mocno
umiarkowanym
Palce niczym granat oceanicznej toni
Uszy
dookoła głowy
Oczy
Szukają
Nie wiadomo
Czego czy ich
A co z językiem?
Dla tych narząd wypływu ich tworów
Dla tamtych wyjątkowo sprawne źródło
natchnienia
Każdego rodzaju
Jeśli prawda tym, czego żądacie
A ból?
Co – ból?
No jest!
A w ilu wierszach!
A w ilu wersach!
A u ilu czytelników…
Nie tylko wewnętrzny.

sobota, 12 marca 2016

Moje leniwe motywacyjne guru

Messa trochę wypromujemy, albo to prędzej Mess wypromuje nas.
Człowiek, który zagonił mnie do uczenia sie ekologii. I naprawdę się uczyłam. Dla niektórych lepiej go słuchać, niż oglądać, ale ja tam ślepa jest, trochę głuchawa, jednak z ćwierćinteligenta się nie uważam - co mnie i tak nie wyklucza z podejrzeń. Ale zerknijcie, najwyżej będziecie wiedzieć, gdzie nie chcecie zaglądać.

Może i ja kiedyś coś nagram? I będzie czym dzieci straszyć.

https://www.youtube.com/watch?v=A2ubUox8Cbc

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Jedyna aktualna rzecz z otaczającej rzeczywistości. Puszcza Białowieska.

Puszcza Białowieska.
No co z nią?
- A ciąć ją chcą, łobuzy!
- Ale się drewno marnuje, gnije, robagi go zżerajo!
- Bardzo dobrze, tak ma być!
- Jak, że piniondz ci gnije, to jest dobrze?
- Bo takie są odwieczne prawa natury i ich ruszać nie można!

To było chyba humorystyczne słówko wstępu, bo dyskusja mnie już zaczyna szczerze bawić, szczególnie, gdy zaczynają się argumenty ad personam i cały arsenał autorytetów naukowych ze wsząd.

Gwoździem programu jest gradacja kornika drukarza w lasach gospodarczych w pobliżu PB i to podobno dosyć spora. Padł pomysł wycinki części lasu na sprzedaż, aby drewno się nie zmarnowało. Są oczywiście i przeciwnicy takiego pomysłu, bo puszcza, ostatni naturalny las w Europie, sam się obroni i bo w ogóle jak można las tykać, żeby z niego zysk czerpać? No jak, ja się pytam?

Od razu mówię, że mnie, jako człowieka nieco tematem zainteresowanego, żadne z dwóch zaprezentowanych wyjść nie pociąga. Ani trochę.

Zacznijmy może od tego, że wycinka ma dotyczyć LASU GOSPODARCZEGO, który z PB ma tyle wspólnego, co niedalekie położenie geograficzne.  Ów las to sztucznie nasadzona x lat temu (x w okolicach 50) świerkowa monokultura. No nijak nie jest to starodawna puszcza! Ale taka monokulturka to idealna uczta dla i tak sobie spokojnie żyjącego w puszczy kornika drukarza, sprawcy całego zamieszania. On sam puszczy tym, że żyje, nic nie zawinił - wręcz przeciwnie, żyj sobie robaczku w spokoju i zgodzie z naturą. W samej PB troszkę świerków jest - jako, że w lesie tym człowiek jeszcze nic nie nabroił. I to troszkę to ilość idealna dla tego skomplikowanego ekosystemu. Cały ból, że las gospodarczy, czyli wspomniana uczta zaraz się nieco rozrośniętej i głodnej populacji naszego kornika skończy; naturalnym jest zatem, że taka horda poleci do puszczy na obiadek.

Nasz szanowny spiritus movens na obiadek preferuje iglaki, a świerka to już bardzo reflektuje, najlepiej osłabione drzewko, martwe też,  ale jak nie ma, to takie zdrowe też może być.

W Puszczy Białowieskiej miała szanse utworzyć i zachować się naturalna równowaga gatunkowa, nieco wspierana przez reintrodukcję kilku gatunków zwierząt, wcześniej tam żyjących. W każdym razie, świerki są tam tak czy inaczej potrzebne. 
Gdyby gradacja wynikała z tego, że wyrosło za dużo samosiewek świerka, wtedy byłaby jak najbardziej na miejscu. Puszcza nie miałaby najmniejszego problemu z naszym sympatycznym kolegą drukarzem. Ale to zjawisko jest spowodowane tym, że jakiś idiota bez szkoły (bezczelnie kopiuję p. Igora Błachuta z Eurosportu, bo ten tekst po prostu wygrał zawody PŚ w skokach narciarskich jakiś czas temu) nasadził jednego gatunku, świerku w tym wypadku. Jednorodność bardzo rzadko sprawdza się w przyrodzie. Więcej świerku = więcej żarełka dla kornika = można produkować potomstwo na potęgę, jest co jeść! Naturalna kolej rzeczy. A ty się człowieku lasu za pół wieku martw, bo żarcie im się skończyło, dalej ich dużo, a za płotem ostatni taki las w Europie, który w dodatku ma się dobrze, ale tyle robali to jeszcze nie było, Borze Szumiący ratuj, bo zeżrą wszystko i całą ochronę przyrody szlag jasny trafi.
Dobra, może wszystkiego nie zeżrą, w końcu papu się skończy i populacja zmaleje(jak go potem wezmą pod ochronę, bo zmniejsza się jego populacja, to zostanie mi tylko gorzko zapłakać). Zanim jednak papu się skończy, to będzie w PB znacznie mniej nie tylko świerka czy sosny, ale także innych gatunków, których egzystencja była związana z tymi drzewami. Zaznaczam - unikalnym ekosystemem może być i bardzo często jest pojedyncze drzewo, zarówno żywe, jak i martwe. 

Nie zeżarły wszystkiego, uff. Ale co przyjdzie za rok, pięć, dziesięć? Czy osłabiona procesem naturalnym wynikającym z nienaturalnej wręcz głupoty Puszcza da sobie radę z następnymi wyzwaniami? No właśnie, nie wiadomo.
Znaczy coś zrobić trzeba.
Coś, żeby bioróżnorodność i homeostaza Puszczy nie była zagrożona!

O! TNIEMY! WIESIU, DAWAJ PIŁĘ I HARWESTERA, CIĄĆ JEDZIEMY POD BIAŁOWIEŻĘ!
A guzik. Las gospodarczy z definicji jest źródłem surowca, czyli drewna. Jeżeli zamiera, czyli są jeszcze lepsze warunki dla kornika, to generuje straty gospodarcze. Inna rzecz, że monokultura po prostu będzie w opłakanym stanie, niezależnie gdzie i kiedy na świecie w przyrodzie. 
Przede wszystkim należy przywrócić jak największą równowagę w takim lesie, aby był w maksymalnym stopniu zbliżony do takiego, który sam wyrósł i nikt mu w tym nie przeszkadzał.

Gwoli ścisłości: las, ten gospodarczy, odrośnie, sam. Ale w kolejności sukcesji wtórnej. Najpierw przyjdą tam nie drzewa, tylko trawy i rośliny, które lubią światło. Dotychczas rosły tam gatunki cieniolubne, zostanie nam z lasu step. Ciężko powiedzieć, kiedy ten las odrośnie, nie możemy przewidzieć naturalnych zmian w środowisku i klimacie oraz presji obecności człowieka, nawet tysiące kilometrów od owego lasu. Wycinka przyspieszy tyko wywracanie się drzew, jeśli drewno zostanie w miejscu wycięcia, obieg pierwiastków w ekosystemie się zamknie. Kornik dalej będzie miał co jeść, przypominam, że na na martwe drewienko to on bardzo reflektuje. Będzie go więcej. 

Drewno jest potrzebnym, bardzo potrzebnym surowcem - ważne, żeby pozyskiwać je z głową. A według obecnie odsądzanych od czci i wiary nauk leśnych - tyle, ile zostało wycięte, tyle nowego posadzić, bo równowaga musi być, czy jak kto woli ordnung muss sein. Odsądza się także doświadczonych leśników, dając prym naukowcom, którzy z lasem mają kontakt przez liczby i tabelki i których zdanie jest akurat po naszej stronie! Ile naukowców, tyle opinii, niekiedy zgodnych, śmiem twierdzić. Cóż, znając życie, konsensus leży gdzieś pośrodku. Ktoś idzie ze mną poszukać?

Człowiek: zepsułem, to nie będę ruszał.
ZEPSUŁEM - słowo klucz. Problemem nie jest ilość kornika, tylko nasadzenia monokulturowe. Zepsute już zostało, teraz mamy tego skutki i chyba wypadałoby to jakoś naprawić, a jak już będzie naprawione, to douczyć się i generalnie nie ruszać nadmiernie.
Powalone w wyniku osłabienia drzewa są bardzo ważnym elementem lasu. Tam dzieje się w lesie najwięcej, żyje tam niewyobrażalna mnogość organizmów wszelakiego typu i królestwa. Co się wywróci, tam zostawić, bo tam miało się wywrócić i gnić. Tam jest potrzebne, szczególnie w Puszczy Białowieskiej.

Merytorycznie krótko: co za dużo, to niezdrowo. Retorycznie : mam jakież niemiłe wrażenie, że część osób zapędza się z emocjami i zarozumialstwem w tej dyskusji. Pojawiają się prawdy objawione, bo jak opublikowane przez kogoś ze skrótem przed nazwiskiem, to musi być prawda i w ogóle. Logika za to oddaje się czynnościom mającym na celu przedłużenie ciągłości gatunkowej - ale jednak dzieci z tego nie będzie. Szkoda, bo las może na tym duuuużo stracić. Szkoda.

Ludzie, ogarnijcie się. Tak po prostu.

piątek, 1 stycznia 2016

Co rozbrzmiewa na krze (chrzanić chronologię, audycja cechuje się ryzykiem orgazmu usznego)

Jak w tytule, orgazm doznany uszami gwarantowany. Uszami, duszą.
Ta piosenka jest bardziej, niż cisza, co rozrasta się jak rak.
Mój onkologu, chodź tu, proszę. Podzielimy się uszami i duszami.

Simon & Garfunkel - The Sound Of Silence