poniedziałek, 18 stycznia 2016

Jedyna aktualna rzecz z otaczającej rzeczywistości. Puszcza Białowieska.

Puszcza Białowieska.
No co z nią?
- A ciąć ją chcą, łobuzy!
- Ale się drewno marnuje, gnije, robagi go zżerajo!
- Bardzo dobrze, tak ma być!
- Jak, że piniondz ci gnije, to jest dobrze?
- Bo takie są odwieczne prawa natury i ich ruszać nie można!

To było chyba humorystyczne słówko wstępu, bo dyskusja mnie już zaczyna szczerze bawić, szczególnie, gdy zaczynają się argumenty ad personam i cały arsenał autorytetów naukowych ze wsząd.

Gwoździem programu jest gradacja kornika drukarza w lasach gospodarczych w pobliżu PB i to podobno dosyć spora. Padł pomysł wycinki części lasu na sprzedaż, aby drewno się nie zmarnowało. Są oczywiście i przeciwnicy takiego pomysłu, bo puszcza, ostatni naturalny las w Europie, sam się obroni i bo w ogóle jak można las tykać, żeby z niego zysk czerpać? No jak, ja się pytam?

Od razu mówię, że mnie, jako człowieka nieco tematem zainteresowanego, żadne z dwóch zaprezentowanych wyjść nie pociąga. Ani trochę.

Zacznijmy może od tego, że wycinka ma dotyczyć LASU GOSPODARCZEGO, który z PB ma tyle wspólnego, co niedalekie położenie geograficzne.  Ów las to sztucznie nasadzona x lat temu (x w okolicach 50) świerkowa monokultura. No nijak nie jest to starodawna puszcza! Ale taka monokulturka to idealna uczta dla i tak sobie spokojnie żyjącego w puszczy kornika drukarza, sprawcy całego zamieszania. On sam puszczy tym, że żyje, nic nie zawinił - wręcz przeciwnie, żyj sobie robaczku w spokoju i zgodzie z naturą. W samej PB troszkę świerków jest - jako, że w lesie tym człowiek jeszcze nic nie nabroił. I to troszkę to ilość idealna dla tego skomplikowanego ekosystemu. Cały ból, że las gospodarczy, czyli wspomniana uczta zaraz się nieco rozrośniętej i głodnej populacji naszego kornika skończy; naturalnym jest zatem, że taka horda poleci do puszczy na obiadek.

Nasz szanowny spiritus movens na obiadek preferuje iglaki, a świerka to już bardzo reflektuje, najlepiej osłabione drzewko, martwe też,  ale jak nie ma, to takie zdrowe też może być.

W Puszczy Białowieskiej miała szanse utworzyć i zachować się naturalna równowaga gatunkowa, nieco wspierana przez reintrodukcję kilku gatunków zwierząt, wcześniej tam żyjących. W każdym razie, świerki są tam tak czy inaczej potrzebne. 
Gdyby gradacja wynikała z tego, że wyrosło za dużo samosiewek świerka, wtedy byłaby jak najbardziej na miejscu. Puszcza nie miałaby najmniejszego problemu z naszym sympatycznym kolegą drukarzem. Ale to zjawisko jest spowodowane tym, że jakiś idiota bez szkoły (bezczelnie kopiuję p. Igora Błachuta z Eurosportu, bo ten tekst po prostu wygrał zawody PŚ w skokach narciarskich jakiś czas temu) nasadził jednego gatunku, świerku w tym wypadku. Jednorodność bardzo rzadko sprawdza się w przyrodzie. Więcej świerku = więcej żarełka dla kornika = można produkować potomstwo na potęgę, jest co jeść! Naturalna kolej rzeczy. A ty się człowieku lasu za pół wieku martw, bo żarcie im się skończyło, dalej ich dużo, a za płotem ostatni taki las w Europie, który w dodatku ma się dobrze, ale tyle robali to jeszcze nie było, Borze Szumiący ratuj, bo zeżrą wszystko i całą ochronę przyrody szlag jasny trafi.
Dobra, może wszystkiego nie zeżrą, w końcu papu się skończy i populacja zmaleje(jak go potem wezmą pod ochronę, bo zmniejsza się jego populacja, to zostanie mi tylko gorzko zapłakać). Zanim jednak papu się skończy, to będzie w PB znacznie mniej nie tylko świerka czy sosny, ale także innych gatunków, których egzystencja była związana z tymi drzewami. Zaznaczam - unikalnym ekosystemem może być i bardzo często jest pojedyncze drzewo, zarówno żywe, jak i martwe. 

Nie zeżarły wszystkiego, uff. Ale co przyjdzie za rok, pięć, dziesięć? Czy osłabiona procesem naturalnym wynikającym z nienaturalnej wręcz głupoty Puszcza da sobie radę z następnymi wyzwaniami? No właśnie, nie wiadomo.
Znaczy coś zrobić trzeba.
Coś, żeby bioróżnorodność i homeostaza Puszczy nie była zagrożona!

O! TNIEMY! WIESIU, DAWAJ PIŁĘ I HARWESTERA, CIĄĆ JEDZIEMY POD BIAŁOWIEŻĘ!
A guzik. Las gospodarczy z definicji jest źródłem surowca, czyli drewna. Jeżeli zamiera, czyli są jeszcze lepsze warunki dla kornika, to generuje straty gospodarcze. Inna rzecz, że monokultura po prostu będzie w opłakanym stanie, niezależnie gdzie i kiedy na świecie w przyrodzie. 
Przede wszystkim należy przywrócić jak największą równowagę w takim lesie, aby był w maksymalnym stopniu zbliżony do takiego, który sam wyrósł i nikt mu w tym nie przeszkadzał.

Gwoli ścisłości: las, ten gospodarczy, odrośnie, sam. Ale w kolejności sukcesji wtórnej. Najpierw przyjdą tam nie drzewa, tylko trawy i rośliny, które lubią światło. Dotychczas rosły tam gatunki cieniolubne, zostanie nam z lasu step. Ciężko powiedzieć, kiedy ten las odrośnie, nie możemy przewidzieć naturalnych zmian w środowisku i klimacie oraz presji obecności człowieka, nawet tysiące kilometrów od owego lasu. Wycinka przyspieszy tyko wywracanie się drzew, jeśli drewno zostanie w miejscu wycięcia, obieg pierwiastków w ekosystemie się zamknie. Kornik dalej będzie miał co jeść, przypominam, że na na martwe drewienko to on bardzo reflektuje. Będzie go więcej. 

Drewno jest potrzebnym, bardzo potrzebnym surowcem - ważne, żeby pozyskiwać je z głową. A według obecnie odsądzanych od czci i wiary nauk leśnych - tyle, ile zostało wycięte, tyle nowego posadzić, bo równowaga musi być, czy jak kto woli ordnung muss sein. Odsądza się także doświadczonych leśników, dając prym naukowcom, którzy z lasem mają kontakt przez liczby i tabelki i których zdanie jest akurat po naszej stronie! Ile naukowców, tyle opinii, niekiedy zgodnych, śmiem twierdzić. Cóż, znając życie, konsensus leży gdzieś pośrodku. Ktoś idzie ze mną poszukać?

Człowiek: zepsułem, to nie będę ruszał.
ZEPSUŁEM - słowo klucz. Problemem nie jest ilość kornika, tylko nasadzenia monokulturowe. Zepsute już zostało, teraz mamy tego skutki i chyba wypadałoby to jakoś naprawić, a jak już będzie naprawione, to douczyć się i generalnie nie ruszać nadmiernie.
Powalone w wyniku osłabienia drzewa są bardzo ważnym elementem lasu. Tam dzieje się w lesie najwięcej, żyje tam niewyobrażalna mnogość organizmów wszelakiego typu i królestwa. Co się wywróci, tam zostawić, bo tam miało się wywrócić i gnić. Tam jest potrzebne, szczególnie w Puszczy Białowieskiej.

Merytorycznie krótko: co za dużo, to niezdrowo. Retorycznie : mam jakież niemiłe wrażenie, że część osób zapędza się z emocjami i zarozumialstwem w tej dyskusji. Pojawiają się prawdy objawione, bo jak opublikowane przez kogoś ze skrótem przed nazwiskiem, to musi być prawda i w ogóle. Logika za to oddaje się czynnościom mającym na celu przedłużenie ciągłości gatunkowej - ale jednak dzieci z tego nie będzie. Szkoda, bo las może na tym duuuużo stracić. Szkoda.

Ludzie, ogarnijcie się. Tak po prostu.

piątek, 1 stycznia 2016

Co rozbrzmiewa na krze (chrzanić chronologię, audycja cechuje się ryzykiem orgazmu usznego)

Jak w tytule, orgazm doznany uszami gwarantowany. Uszami, duszą.
Ta piosenka jest bardziej, niż cisza, co rozrasta się jak rak.
Mój onkologu, chodź tu, proszę. Podzielimy się uszami i duszami.

Simon & Garfunkel - The Sound Of Silence